Dźwiękosfera naszego życia nie służy wyłącznie rozrywce i wymaga od nas coraz większej odpowiedzialności, uważności i selektywności. Zanim przemysł pojawił się na masową skalę, dźwięki tworzone sztucznie przez człowieka występowały dość sporadycznie. Zwykle przypisywano im ściśle określone znaczenia, nadając rangę sygnałów. Rewolucja przemysłowa zalała nas falą dźwięków nic nieznaczących i tworzących w tle „drugą naturę” rzeczy. Rozwój technik rejestracyjnych wyprowadził ze sfery doświadczeń nieinwazyjnych również formę uporządkowaną – muzykę. Jako pierwszy (w celu imitacji rzeczywistości) sięgnął po dźwięki przemysł rozrywkowy. Jeszcze pod koniec XIX wieku teatr skorzystał z zarejestrowanego na płycie winylowej płaczu dziecka i wykorzystał go w charakterze efektu specjalnego. Blisko sto lat później zjawisko projektowania dźwięków podniesiono do rangi sztuki. Podobno stało się to za sprawą Francisa Forda Coppoli, który jako pierwszy użył terminu „sound design” w odniesieniu do swojego współpracownika edytującego dźwięk do „Czasu Apokalipsy”. Współcześnie produkujemy dźwięki użytkowe i prowadzimy recykling dźwiękowy na skalę masową. Nie pozostało to bez wpływu na sztukę i techniki kompozytorskie.
W połowie ubiegłego stulecia Eugeniusz Rudnik, inżynier technik zatrudniony w Polskim Radiu, rozpoczął spontaniczne eksperymenty i zabawy dźwiękowe przy użyciu taśmy magnetofonowej. Prace nad dźwiękowymi efektami specjalnymi w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia przysłużyły się powstaniu nowych technik kompozytorskich opartych o kolaż ciętej i sklejanej taśmy magnetofonowej oraz brzmień uzyskiwanych przy pomocy dostępnych ówcześnie generatorów elektronicznych. Pocięta taśma magnetofonowa stała się niemal fizycznym, namacalnym substytutem dźwięku. Rudnik i inni kompozytorzy związani z SEPR wyprzedzali swoje czasy, antycypując w ten sposób nadejście techniki samplingu. Ten z kolei stał się ucieleśnieniem idei muzycznego recyklingu. Wynalazek samplera szybko ukonstytuował nowe formy i normy muzyczne – eksperymentalny industrial, masowy synth pop oraz hip hop, będący przejawem współczesnego miejskiego folku.
W muzyce elektronicznej dźwięk stał się obiektem nieustannej obróbki. Jej celem jest poszukiwanie nowych form i brzmień. Fala kreatywnej, „inteligentnej” elektroniki z lat 90-tych ubiegłego wieku zyskała w polskim języku miano „nowych brzmień”. To z tej fali wywodzi się pierwszy elektroniczny projekt Bartka Webera – Baaba. W pierwszej fazie istnienia był to domowy projekt solowy, powstający przy użyciu stacjonarnego PC-ta i dostępnego przed ćwierćwieczem oprogramowania. Prawdopodobnie to ograniczenia techniczne (brak możliwości podróżowania i koncertowania z komputerem PC) sprawiły, że Baaba zmieniła się w pełnokrwisty i jakże unikalny na polskiej scenie zespół. O jego oryginalności świadczył przede wszystkim proces komponowania oraz postawa twórcza Bartosza jako „zdeklarowanego samplerzysty”. Kultura dj-ska wzięła się z potrzeby redystrybucji dźwiękowych dóbr i może być całościowo postrzegana jako forma kulturowego recyklingu. Gummi, przedstawicielka teraźniejszej warszawskiej sceny dj-skiej, zaczynała klasycznie – od zbierania i wynajdywania rzadkich płyt winylowych. Stając za deckami, zdecydowała się jednak korzystać z plików cyfrowych ze względów jak najbardziej praktycznych. Casus Julka Płoskiego, jednego z najzdolniejszych młodych twórców muzyki elektronicznej, pokazuje jasno, że materiałem wyjściowym w produkcji współczesnej muzyki może być praktycznie wszystko. Szczególnie to, czego jako inspiracji zastać się nie spodziewamy. Mogą nimi być alejki popularnego super marketu, stockowa muzyka do reklam, soundtracki gier, ale też klasyczny minimalizm czy epicko rozdęta muzyka filmowa. Szczególnie interesujące w tym aspekcie mogą wydać się krótkie popkulturowe formy, w których muzyczna kumulacja następuje niezwykle szybko, takie jak spoty reklamowe, dżingle i muzyka z trailerów.
Jeżeli potraktujemy dźwięk jak materiał, szybko okaże się, że także w tej sferze powinniśmy rozważać postulaty zrównoważonego rozwoju. Ile razy byliście w miejscu, w którym zgadzało się wszystko, oprócz brzmiącej tam muzyki? Ile razy zdarzyło Wam się wsiąść do taksówki i natychmiast tego pożałować? Czy częścią przebrzmiałego fenomenu rozgłośni radiowych nie był przypadkiem ich dawny brak inwazyjności? Piszę to, siedząc w miejscu prawie idealnym, gdyby nie zalewający mnie szum przejeżdżających aut i dotkliwy dźwięk sygnałów sanitarek. Idę zatem o zakład, że przyszłość zbudujemy sobie z ciszy.
Michał Hajduk
Kurator wydarzeń muzycznych Festiwalu Przemiany